Rok 1811 czyli dyplomacja wielkiej damy

Wszelkie pozostałe, niekoniecznie gminne tematy
Szczepan
Prawdziwy forumowicz
Posty: 128
Rejestracja: 02 mar 2015, 18:47

Rok 1811 czyli dyplomacja wielkiej damy

Post autor: Szczepan »

Pro publico bono...
(dyplomacja wielkiej damy)

Znała jaśnie pani europejskie danse
i ruskie ze wschodu pościągane zbytki...
Świat kusił iluzją i czynił awanse,
lecz ciągle szukała - swej Świątyni – skrytki...

Paryskie bulwary, petersburskie zorze
pełne konwenansów życie wielkich dworów...
Potajemne spiski i zamknięte loże,
jaskinie podłości - śród blichtru kolorów...

Zakłamane życie godności wyzbyte,
nigdy nie poznane szerokiemu światu.
W tajemnej komnacie serca jej ukryte,
znane było przecie kochanemu bratu...

Zaścianku śród łanów, niby dąb śród kniei,
co dźwiga szeroko rozdęte konary.
Spichrzami brzemienny jak róg Amaltei,
byłeś Telimenie potrzebny do pary...

Tu lud jej rodzony żył pośród natury,
pieszcząc obyczaje ojców i pradziadów.
Dziewki na kształt rzepy i chłopy jak tury
mieli swoich wrogów, braci i sąsiadów...
.
Żyli „urodzeni” we dworkach z modrzewia,
mając za sąsiada ruinę z kamienia...
Czas i śmierć dziedzica, wydarły jej trzewia
i była tu komuś, wyrzutem sumienia...

Kto przecież mógł poznać serc tajemne cieśni,
małych sobiepanków na udzielnych włościach...
Dziwne też nucono po zapieckach pieśni
i różne sekrety... skrzypiały im w kościach...

Może ksiądz bernardyn z szerokiego świata,
poznał jakieś dziwy na świętej spowiedzi...
Ale jego serce, jak więzienna krata,
kapturem spowite - pod habitem siedzi...

Dziwne były mnicha i słowa i gesty,
gdy liczne zaścianki na Litwie odwiedzał...
Wielu nie wierzyło, że chodzi dla kwesty.
Ale sam nikomu tego nie powiedział...

Nie miał swego domu - w Soplicowie siedział
i czynił opiekę na kształt rzymskiej Westy.
Nad kim to wszelako – tego nikt nie wiedział.
Milczały jak głazy zapiski Bolesty...

Rejent, miał depozyt, ale go nie tykał.
Wierny swej profesji czekał onej chwili,
gdy depozytariusz... z Bogiem się spotykał...
Wtedy, urzędowo wieko się uchyli...

Ile takich puzder kryło ludzkie losy?
A nigdy ich treści nie poznali ludzie...
Jednych, śród niesławy spopieliły stosy...
Inni, żyli godnie - wszelako - w obłudzie...

Kto służąc Ojczyźnie pod zaborcy knutem
Może być zmierzony na wadze Temidy?
Było, że umierał przyduszony butem,
śniąc w chwili ostatniej o wolności zwidy...

Znali na zaściankach swe życie miejscowi.
Godząc się i tłukąc śród sąsiedzkich waśni...
Ale Telimena, Hrabia, Robak – nowi.
Bywali przedmiotem wydumanych baśni...

Niby to nie obcy, a jednak nie nasi.
Zbyt długo po świata błądzili stolicach.
Bliskość pochodzenia - piętna nie okrasi,
co inne kultury wyryły na licach...

Miała Telimena sekretów bez liku...
To przystoi damie z szerokiego świata...
Tutaj zajeżdżała... niby dla pikniku.
Lecz - chwile tajemne, spędzała u brata...

Tak zwała kwestarza, księżulę Robaka.
Co mało się dziwnym zdawało wieśniakom.
Bo takoż jak ona, chodził za dziwaka...
Ale kto mądrości miał przydać szarakom !?

Żyli hreczkosieje na swoich zaściankach,
brząkając szabelką na ruskie porządki...
Ale swe rubelki... w ich trzymali bankach
i dbali najbardziej… o swe własne grządki...

Miała wielka dama krewniaków w Koronie.
Aż kędyś pod Gniezna starego tynami...
Gdzie przodków jej sławnych, posiwiałe skronie,
strawiły swą młodość w walce z Teutonami.

Tam książę jenerał, pod Kościuszki kosą,
ruszył Wielkopolsce na powstania wsparcie...
I bardzo czerwoną ziemię skropił rosą...
Bo był to bohater i serce miał czarcie!

Męską jest dziedziną fechtować żelazem
I srogiej swym wrogom udzielać nauczki...
Niewieścią zaś przecie - za boskim rozkazem,
całkiem nie konieczne... jest splatanie włóczki!

Paryskie salony, petersburskie dacze,
znały Telimeny rozliczne talenty...
Teraz, u Robaka nad swym losem płacze,
a wszystko zna jeno, sam Pan Bóg co święty...

In Domine partis... Ojczyzna w potrzebie...
Niech Bóg ci wybaczy - ja cię tu rozgrzeszam...
Sąd nam sprawiedliwy, będzie jeno w niebie...
Pro publico bono... choć grzeszę – pocieszam...

Francuz ku nam ciągnie i wielce nas kusi...
Ale kto zna tajne zamiary mocarza?
Co zrobi, gdy ruskie regimenty zdusi?
Trzeba znać sekrety – to nie upokarza!

Siostro! Bohaterko tajemnego frontu!.
Zbliż się do namiotu generała Neya...
Ja, póki nie zatrę litewskiego lontu,
aż miła od ciebie przybieży nadzieja...

Bracie! Czyli wolno uczciwej kobiecie,
używać swych wdzięków... choćby w wielkiej sprawie?
Ja brzydzę się sobą... mężczyźni... czy wiecie?
Ja cierpię na duchu, umieram ja prawie!

Ledwie powróciłam z Suworowa daczy,
do mojej świątyni by serce podleczyć…
A ty mi swe racje wykładasz na tacy,
które tak mnie peszą... lecz, nie śmiem zaprzeczyć...

Muszę jeno przejrzeć swe paradne brosze,
czy wszystkie w porządku są misterne druty.
Przecież nie dla zbytku tę platynę noszę...
„Klucze wiolinowe” - to nie chińskie nuty!

Mam parę diademów we paradne sztychy
i gorset pod którym się skrywa staniczek.
Angielscy kasiarze skryli tam wytrychy
i zamiast fiszbinów... nie jeden pilniczek!

Jutro się hrabiemu zamówię z wizytą
i łacno go skłonię do tej eskapady.
Dama mając misję, tajną i ukrytą,
musi mieć anturaż – takie są zasady...

Hrabia, choć fanfaron i fircyk nie lada,
sam do pięknej pani smalił swe cholewki.
Znając konwenanse, nie chciał wyjść na dziada...
Zgodził, choć wyczuł tu posmak wiadomej polewki...

Jakże bowiem dama o takiej pozycji,
mogła proponować dwuznaczne wojaże?
Cóż, nie brak mu było, herbu, aparycji...
Ale coś tu cuchnie - czas bliski pokaże...

Myśli miał roztropne, a nie często miewał.
Bo francuskie chłopy tęgo go potłukli,
kiedy serenadę na winnicy śpiewał...
Teraz, blizny hańby ukrywał śród pukli.

Nie były to bowiem rany od rapiera,
tylko omłotowej pospolitej lagi...
A taka zniewaga, przez lata doskwiera
i człowiek się czuje, sam przed sobą nagi!

Wysłał przez lokaja stosowne rozkazy,
dla zgrai dżokejów i dozorcy psiarni.
Pani zaś pachnidła i nimbu wyrazy,
sam ruszył zaś stroić, przy blasku latarni.

Nie było potrzeby takiego pośpiechu,
ale mości hrabia był wielkim narwańcem...
Dostał tedy nagłej... przypadłości śmiechu
i, zajął do ranka najmodniejszym tańcem.

Dni parę minęło, czyszczono kolaskę
i liczne już puzdra napełniono bytem...
Misterny kuferek dzierżył sporą kasę,
ale sytuacja - zaskoczyła zgrzytem...

Siostro ukochana! W Tobie ma nadzieja!
Słyszy Telimena - i widzi Robaka.
Nie znajdziesz sposobu, na głupca, złodzieja...
Ani na szlachcica, polskiego głuptaka!

Jegry hrabię wzięli! Trzymają pod strażą...
Musisz pilnie bieżyć do majora Płuta !
Za późno już będzie, gdy w Sybir przekażą
i pobłogosławią na drogę ze knuta!

Nie jeden się wariat nawet tam nie stawi...
znam ruskie ukazy jak swoje sukmany.
Ryków szubienicę tu szybko ustawi
i zwisną na sznurze... jak stare łachmany!

Pro publico bono! Siostro! wybacz klesze!
Nie dla siebie proszę - jeno dla tych dziatek...
Już ci błogosławię, a jutro rozgrzeszę...
dziś, nie mają ojców... a jutro - bez matek!

Smutną miała minę, ale próżna rada...
Wzięła więc kuferek w amorki ozdobny.
Sprawdziła zawartość i rzekła – tak nada...
Był tam przedmiot mały, do gąbki podobny...

I mały flakonik z tajemną miksturą -
tudzież parę innych fikuśnych detali...
Przez nie bystra dama zawsze była górą!
Lecz, na tym się księża… bynajmniej nie znali...

Co działo się potem, nie bądźmy ciekawi...
Rankiem już pan hrabia wrócił na kwaterę.
Gdzie diabeł nie może – tam babę postawi,
a Płut w swym ukazie, stosowną literę...

Potem wyruszyła Telimena w drogę,
na spotkanie wielkiej Bonaparta armii.
Hrabia każdej nocy pociesza niebogę...
Śpiewa serenady i wybornie karmi.

Ozdobne puzderko wciąż uchyla wieczko
i sporo ubyło cudownej miksturki...
Nie będzie się dama... mocować ze świeczką!
Ani też z wyciorem, od starej dwururki!

Tak toczą się dzieje ludzkiego rodzaju,
śród znoju, udręki, a pieszczot czas krótki...
Niebo dla każdego, utracono w raju.
Miłość drogi bracie, najlepsza na smutki!!!



Sz. K.
21.09.2008r