autor: JakubB » 14 kwie 2015, 12:50
Nadeszła odpowiedź z MAC... i to jest troszkę szokujące, że Ministerstwo odpowiada na następny dzień. Wybory idą? Na odpowiedź z GIODO czekam już 4 miesiące... może też ponowię. Ale konkretnie: LTE to nie jest NGA, a więc nawet jeśli pięknie śmiga Wam LTE to można zgłaszać, że netu nie ma. I dobrze.
Tak: liście mają wpływ... ale na przepustowość (włącznie z zanikiem) a nie ma to związku z restartami urządzeń. Konieczność restartów urządzeń to na 99% kwestia słabego jakościowego sprzętu lub oprogramowania w tym sprzęcie. Firma nie miała automatu... mogli zainwestować w timer mechaniczny na 230V dostępny z LeroyMerlin w cenie zdaje się 9 zł polskich. Dobre urządzenia po pierwsze sobie radzą a po drugie mają tzw. watchdogs - czyli wewnętrznych "strażników", realizowanych najniżej również na poziomie sprzętowym, którzy są od tego, żeby sprzęt się sam zrestartował gdy już wszystko inne padło. Nawet routery za trzy stówy mają diagnostykę łącza i potrafią reagować same włącznie z restartem.
Ze światłowodem nie jest takie hop siup - to nie wodociąg w którym zrobisz nawiertkę. Sieć wymaga utrzymania określonej struktury i poziomu zarządzania. Nie wiem co jest w tej skrzynce, ale może to tylko łączówka i po prostu nie da się tam zrobić "rozgałęzienia". Nawet jeśli jest to w sumie nie dziwi mnie odpowiedź operatora. Po pierwsze to zrobienie wykopu/przecisku to dzień roboty, ale załatwienie formalności to grube miesiące i to jest koszt. Podpiszesz umowę na max czyli 2 lata, w tym czasie zapłacisz powiedzmy, że z telewizją, telefonem i czym tam jeszcze 3600 zł, to jakim cudem ma się im to zwrócić? Po drugie każdy operator ostrzy teraz zęby na środki UE na ostatnią milę: zgłaszaj adres jako bez netu, to będą mieli podstawę żeby w ciągu kilku lat podłączyć Cię z tych pieniędzy.
Tym bardziej, że nawet jeśli masz w tej chwili jakiś tam net radiowy to w rozumieniu NGA go nie masz, bo radio rozproszone się nie liczy. Konkretnie w mailu (plus dla MAC!) wymienili co się łapie: światłowody (GPON/EPON/DWDM...), kable (Ethernet/VDSL/DOCSIS...), radiolinie typu punkt-punkt (czyli sytuacja gdy jest to indywidualny tylko dla Ciebie radiowy "przedłużacz" kabla lub światłowodu).
A jeszcze o samym necie, żeby działał. Szybkość przesyłu danych zwyczajowo mierzymy w Mb/s czyli mega bitach na sekundę (pisane również Mbps od megabits per second). Nie mylić Mb z MB (mega bity, mega bajty, bajt ma 8 bitów... nie zanudzam).
NGA uznaje, całkiem słusznie moim zdaniem, że prawdziwy fajny net to 30 Mb/s. Dla zobrazowania: film w HD z YouTube to ~10 MB/s. Płytka autio 650MB do ściągnięcia w 3 minuty.
Większość łącz "dla domu" to łącza niesymetryczne co oznacza, że prędkość pobierania danych nie jest równa prędkości ich wysyłania. Niestety MAC określa tylko prędkość pobierania danych a nie ich wysyłania, a spróbuj sobie wrzucić zdjęcia z wakacji do galerii w sieci gdy masz 0,5 Mb/s dla danych wychodzących. Dzisiejszy standard np. neotstrada: pobieranie "do 20 Mb/s", wysyłanie "do 1 Mb/s". pobieranie "do 80 Mb/s", wysyłanie "do 8 Mb/s". I ZDECYDOWANIE warto brać ten "do 80" ale nie chodzi o tych "do 80" tylko o tych "do 8", bo konia z rzędem jeśli statystyczny mój tata poczuje różnicę czy ma 20 czy 80, jeśli laptopa ma w domu na WiFi które ledwo ciągnie mu 15 więc i tak jest najwęższym gardłem. Za to poczuje gdy będzie wysłał(!) maila z załącznikami 1 minutę lub 8 minut.
W praktyce każdy operator jest w stanie zagwarantować wyłącznie prędkość wewnątrz swojej podsieci. Nad tym ma władzę i to może policzyć. Nikt nie może Ci zagwarantować, że będziesz miał 80Mb/s ściągając zdjęcia... zachodów słońca z serwera w Kanadzie, bo pomiędzy siecią Twojego operatora a Kanadą jest kilku/kilkunastu innych operatorów tranzytowych i kto wie co się tam u nich dzieje, a po drugie i często ważniejsze, skąd w ogóle wiadomo, że ten kanadyjski serwer z zdjęciami zachodów słońca ma w ogóle 80 Mb/s dostępne na wyjściu? Może ma tylko 20 i 10 klientów w tym samym czasie? Tak więc tutaj nie ma się co dziwić operatorom, że mówią "do". Problem w tym, że bardzo nadużywają tego tłumaczenia:
Jeśli w bloku masz 10 klientów i każdy ma obiecane 10 Mb/s to myślisz, że do bloku jest doprowadzony 10 x 10 = 100 Mb/s? Nie. Można przecież zrobić 20 i będzie taniej. Szacuje się, że prawdopodobieństwo, że jednocześnie będzie pobierać dane w tym samym czasie więcej niż dwóch sąsiadów wynosi np. 12%. Jeśli to się stanie i będzie ich np. trzech to każdy dostanie 20/3 = 6,7 Mb/s czyli pewnie reklamować nie będzie. Oczywiście można też do bloku doprowadzić 5 Mb/s i też utrzymać się na rynku.
Prawdziwy kłopot polega na tym, że operatorzy są w tej kwestii absolutnie bezkarni. Piszą "do 20", "do 80" ale w zasadzie mogliby napisać "do 200" i "do 800" i też by nie było podstaw do uznania reklamacji gdyż... "usługa jest świadczona w ramach istniejących możliwości technicznych".
Trochę tak jakby producent auta napisał, że jedzie do "800km/h" a w odpowiedzi na reklamację napisał, że "samochód porusza się w ramach istniejących praw fizyki". A jakbyś drążył to dali by ekspertyzę profesora która dowodzi, że to auto, w próżni, faktycznie mogłoby tyle zasuwać.
Pogoń za Mb/s jest tym samym co pogoń za Mpix w aparatach cyfrowych: więcej Mpix to wcale nie lepsze zdjęcia. Ważne, że jest to parametr który da się zareklamować i sprzedać. Nie twierdzę, że szybszy internet nie jest lepszy bo jest, ale twierdzę, że dosłownie garstka ludzi potrzebuje faktycznie więcej niż 20 Mb/s. Za to mało kto wspomina o prędkości wysyłania a to bardzo często stanowi o komforcie użytkowania.
U nas co chwila do 80, do 100, do 200 a w Szwajcarii w domach mają ludzie 10, 20 i jakoś żyją. Ale kochani, u nich te 10 to jest 10. Wynika to po pierwsze z tego, że operatorzy szanują swoich klientów i stosują inne współczynniki (a więc do w/w bloku nie dochodzi 20 tylko np. 60), po drugie z krajowej infrastruktury (z tym, że akurat Polska nie ma z tym problemu również), i po trzecie z łącz międzynarodowych (które per capita mają chyba niec(b)o lepsze)
Nadeszła odpowiedź z MAC... i to jest troszkę szokujące, że Ministerstwo odpowiada na następny dzień. Wybory idą? Na odpowiedź z GIODO czekam już 4 miesiące... może też ponowię. Ale konkretnie: LTE to [u]nie[/u] jest NGA, a więc nawet jeśli pięknie śmiga Wam LTE to można zgłaszać, że netu nie ma. I dobrze.
Tak: liście mają wpływ... ale na przepustowość (włącznie z zanikiem) a nie ma to związku z restartami urządzeń. Konieczność restartów urządzeń to na 99% kwestia słabego jakościowego sprzętu lub oprogramowania w tym sprzęcie. Firma nie miała automatu... mogli zainwestować w timer mechaniczny na 230V dostępny z LeroyMerlin w cenie zdaje się 9 zł polskich. Dobre urządzenia po pierwsze sobie radzą a po drugie mają tzw. watchdogs - czyli wewnętrznych "strażników", realizowanych najniżej również na poziomie sprzętowym, którzy są od tego, żeby sprzęt się sam zrestartował gdy już wszystko inne padło. Nawet routery za trzy stówy mają diagnostykę łącza i potrafią reagować same włącznie z restartem.
Ze światłowodem nie jest takie hop siup - to nie wodociąg w którym zrobisz nawiertkę. Sieć wymaga utrzymania określonej struktury i poziomu zarządzania. Nie wiem co jest w tej skrzynce, ale może to tylko łączówka i po prostu nie da się tam zrobić "rozgałęzienia". Nawet jeśli jest to w sumie nie dziwi mnie odpowiedź operatora. Po pierwsze to zrobienie wykopu/przecisku to dzień roboty, ale załatwienie formalności to grube miesiące i to jest koszt. Podpiszesz umowę na max czyli 2 lata, w tym czasie zapłacisz powiedzmy, że z telewizją, telefonem i czym tam jeszcze 3600 zł, to jakim cudem ma się im to zwrócić? Po drugie każdy operator ostrzy teraz zęby na środki UE na ostatnią milę: zgłaszaj adres jako bez netu, to będą mieli podstawę żeby w ciągu kilku lat podłączyć Cię z tych pieniędzy.
Tym bardziej, że nawet jeśli masz w tej chwili jakiś tam net radiowy to w rozumieniu NGA go nie masz, bo radio rozproszone się nie liczy. Konkretnie w mailu (plus dla MAC!) wymienili co się łapie: światłowody (GPON/EPON/DWDM...), kable (Ethernet/VDSL/DOCSIS...), radiolinie typu punkt-punkt (czyli sytuacja gdy jest to indywidualny tylko dla Ciebie radiowy "przedłużacz" kabla lub światłowodu).
A jeszcze o samym necie, żeby działał. Szybkość przesyłu danych zwyczajowo mierzymy w Mb/s czyli mega bitach na sekundę (pisane również Mbps od megabits per second). Nie mylić Mb z MB (mega bity, mega bajty, bajt ma 8 bitów... nie zanudzam).
NGA uznaje, całkiem słusznie moim zdaniem, że prawdziwy fajny net to 30 Mb/s. Dla zobrazowania: film w HD z YouTube to ~10 MB/s. Płytka autio 650MB do ściągnięcia w 3 minuty.
Większość łącz "dla domu" to łącza niesymetryczne co oznacza, że prędkość pobierania danych nie jest równa prędkości ich wysyłania. Niestety MAC określa tylko prędkość pobierania danych a nie ich wysyłania, a spróbuj sobie wrzucić zdjęcia z wakacji do galerii w sieci gdy masz 0,5 Mb/s dla danych wychodzących. Dzisiejszy standard np. neotstrada: pobieranie "do 20 Mb/s", wysyłanie "do 1 Mb/s". pobieranie "do 80 Mb/s", wysyłanie "do 8 Mb/s". I ZDECYDOWANIE warto brać ten "do 80" ale nie chodzi o tych "do 80" tylko o tych "do 8", bo konia z rzędem jeśli statystyczny mój tata poczuje różnicę czy ma 20 czy 80, jeśli laptopa ma w domu na WiFi które ledwo ciągnie mu 15 więc i tak jest najwęższym gardłem. Za to poczuje gdy będzie wysłał(!) maila z załącznikami 1 minutę lub 8 minut.
W praktyce każdy operator jest w stanie zagwarantować wyłącznie prędkość wewnątrz swojej podsieci. Nad tym ma władzę i to może policzyć. Nikt nie może Ci zagwarantować, że będziesz miał 80Mb/s ściągając zdjęcia... zachodów słońca z serwera w Kanadzie, bo pomiędzy siecią Twojego operatora a Kanadą jest kilku/kilkunastu innych operatorów tranzytowych i kto wie co się tam u nich dzieje, a po drugie i często ważniejsze, skąd w ogóle wiadomo, że ten kanadyjski serwer z zdjęciami zachodów słońca ma w ogóle 80 Mb/s dostępne na wyjściu? Może ma tylko 20 i 10 klientów w tym samym czasie? Tak więc tutaj nie ma się co dziwić operatorom, że mówią "do". Problem w tym, że bardzo nadużywają tego tłumaczenia:
Jeśli w bloku masz 10 klientów i każdy ma obiecane 10 Mb/s to myślisz, że do bloku jest doprowadzony 10 x 10 = 100 Mb/s? Nie. Można przecież zrobić 20 i będzie taniej. Szacuje się, że prawdopodobieństwo, że jednocześnie będzie pobierać dane w tym samym czasie więcej niż dwóch sąsiadów wynosi np. 12%. Jeśli to się stanie i będzie ich np. trzech to każdy dostanie 20/3 = 6,7 Mb/s czyli pewnie reklamować nie będzie. Oczywiście można też do bloku doprowadzić 5 Mb/s i też utrzymać się na rynku.
Prawdziwy kłopot polega na tym, że operatorzy są w tej kwestii absolutnie bezkarni. Piszą "do 20", "do 80" ale w zasadzie mogliby napisać "do 200" i "do 800" i też by nie było podstaw do uznania reklamacji gdyż... "usługa jest świadczona w ramach istniejących możliwości technicznych".
Trochę tak jakby producent auta napisał, że jedzie do "800km/h" a w odpowiedzi na reklamację napisał, że "samochód porusza się w ramach istniejących praw fizyki". A jakbyś drążył to dali by ekspertyzę profesora która dowodzi, że to auto, w próżni, faktycznie mogłoby tyle zasuwać.
Pogoń za Mb/s jest tym samym co pogoń za Mpix w aparatach cyfrowych: więcej Mpix to wcale nie lepsze zdjęcia. Ważne, że jest to parametr który da się zareklamować i sprzedać. Nie twierdzę, że szybszy internet nie jest lepszy bo jest, ale twierdzę, że dosłownie garstka ludzi potrzebuje faktycznie więcej niż 20 Mb/s. Za to mało kto wspomina o prędkości wysyłania a to bardzo często stanowi o komforcie użytkowania.
U nas co chwila do 80, do 100, do 200 a w Szwajcarii w domach mają ludzie 10, 20 i jakoś żyją. Ale kochani, u nich te 10 to jest 10. Wynika to po pierwsze z tego, że operatorzy szanują swoich klientów i stosują inne współczynniki (a więc do w/w bloku nie dochodzi 20 tylko np. 60), po drugie z krajowej infrastruktury (z tym, że akurat Polska nie ma z tym problemu również), i po trzecie z łącz międzynarodowych (które per capita mają chyba niec(b)o lepsze)