autor: Szczepan » 23 sie 2015, 16:49
Czarownice
W Roku Pańskim 1992, wybrałem się po raz pierwszy na pieszą pielgrzymkę na Jasną Górę. Mniej więcej w połowie trasy, w okolicach Kalisza, przechodziliśmy wtedy przez miejscowość Doruchów. Mnie się wtedy wydawało, ze jest to miasteczko wielkości Czerniejewa, ale okazuje się, że jest to wieś, stolica gminy i… miejsce spalenia ostatniej „czarownicy” w Europie! Otóż przedmiotem mojego materiału, jest pokrewny temat tragedii z nieodległego nam Gorzuchowa, ale o tym za chwilę.
Od czasu tamtej pielgrzymki, minęło już sporo czasu, ale pomimo tego, że potem byłem na takiej wyprawie jeszcze osiem razy, to ją zapamiętałem najlepiej. Może dlatego, ze była pierwsza, może dlatego, że spotkaliśmy tam zupełnie nie typowego księdza proboszcza, który wyszedł z kropidłem na trasę, aby nas powitać i poświęcić, a kiedy wprowadził nas do kościoła to powiedział, że tutaj właśnie spalono ostatnią czarownicę w Polsce. Dzisiaj wiem, że było to w roku 1776 (lub siódmym) i że spalono tam po torturach nie jedną, ale aż 14 kobiet oskarżonych o czary. Dzisiaj, o czarach na serio, to słyszy się rzadko, ale ja - będąc małym brzdącem - miałem okazję poznać taką jejmość, która z wielkim przekonaniem mówiła o swojej sąsiadce, że ta jest „ciotą”. Pamiętam też, jak bardzo bulwersowało to moją mamę, która owszem wierzyła w duchy, ale w żywe cioty, to już nie.
Wracajmy jednak na nieodległe nam podwórko. Wieś Gorzuchowo, leży bardzo blisko dobrze wszystkim znanego Kłecka i „szczyci” się tym, że tutaj właśnie, na podstawie „Dekretu sądu kiszkowskiego” w składzie: Jan Orbiński – wójt Kiszkowa, Walenty Królewski, Antoni Jaroszkiewicz i Jan Czosnakiewicz - „Assesorowie”, oraz Wojciech Rudziński - „PM Kiszkowski mp.”, w roku 1761 spalono na stosie jedenaście kobiet oskarżonych przez miejscowych dziedziców - braci Szeliskich. Najmłodsza z ofiar miała tylko trzynaście lat i pewnie nie bardzo wiedziała, o co wysokiemu sądowi idzie, ale wszystkie i bez wyjątku przyznały się po torturach do wszystkiego, a były to zbrodnie nie lada!
Cytuję: „Ponieważ przyrzeczone czarownice zapomniawszy bojaźni boskiej i przykazań jego artykułów wiary św. Katolickiej, a przywiązawszy się do czarta, którego się na chrzcie świętym wyrzekły i onego sobie do niegodziwych akcji i niecnót swoich, które czyniły, za pomocnika przybrawszy, wyrzekły się Pana Boga i Matki Najświętszej i Wszystkich Świętych Pańskich za poduszczeniem tego czarta przeklętego i mając z nim społeczeństwo na Łysej Górze, jako i po innych miejscach czarując i czary różnymi zabobonami czyniąc i odprawując, Najświętsze Sakramenta po kościołach kradły, na proszki paliły, po różnych chlewach i różnych miejscach nieuczciwych siekały, krew przenajświętszą raz na okup ludzkiego narodu przez Zbawiciela świata wylaną, drugi raz toczyły, różne inkantacje i czary z proszków kobylich łbów, żmijów, wężów i wilczej łapy, którą w Zakrzewie z zabitego wilka urżnęły, palonych na wyniszczenie ludzi i bydła czyniły i po różnych miejscach zakopywały i zakładały, komunikanty dwa w szkapiej głowie pod wschodami we dworze, drugie dwa pod progiem idąc od stołowej izby zakopały i inne niegodziwe akcje z obrazą majestatu Boskiego, szkodliwe ludzkiemu zdrowiu i dobytkom ich, bezbożnie czyniły i spełniły.
Za czyn sąd niniejszy wójtowski i kiszkowski, zwarzywszy przyrzeczone te kryminały i akcesa, stosując się do prawa w Saksonie wyrażonego, przystępując do świętej sprawiedliwości przerzeczone czarownice, tj. Petronelę Kusiewę i córkę jej Reginę, Maryjannę owczarkę i córkę jej Katarzynę, Reginę Szraminę, Małgorzatę Błacową, Zofię Szymkową, Katarzynę dziewkę, Piechową Banaszkę, starą Dorotę i dziewkę pańską, na śmierć ogniową wskazuje i aby były na stosie na granicy przez mistrzów spalone”
Tu następują imiona kata i jego pomocnika, oraz podpisy sądu.
Jak to się mogło wydarzyć, kiedy inicjatorzy tej zbrodni - trzej bracia Szeliscy, nie uzyskali satysfakcji w sądach Gniezna i Pobiedzisk, ale dostali ją w „sądzie” kiszkowskim i w majestacie prawa dokonali tej przerażającej zbrodni, posiłkując się świadectwem „pracowitego Macieja parobka”, „pracowitego Walentego”, Jmci Pana Jaranowskiego, „pracowitego Jana” oraz Pana Dudowicza, trudno dzisiaj zrozumieć. Z kontekstu sprawy wynika, że najbliższym i najwłaściwszym do rozpatrzenia tej sprawy, był Sąd Miejski w Kłecku, ale ten świadomie pominięto, jako przewidywalnie nie przychylny tej okrutnej farsie. Podobno przeciwnikiem akcji, był też współczesny temu kłecki ksiądz Komendarz, ale co z tego, gdy tuż pod jego nosem i w imię Boże, stało się jak wyżej.
Dzisiaj, mam przed sobą pismo sporządzone w Kiszkowie, datowane na wrzesień 2005, a skierowane do Watykańskiej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, o przyznanie miana błogosławionych, przedstawionym powyżej niewiastom. Jakie były losy tej inicjatywy, nic mi nie wiadomo, wiem natomiast, że na bazie tej strasznej tragedii powstał amatorski film zatytułowany „Kuś”, takim bowiem mianem opisywane jest dzisiaj miejsce upamiętnione krzyżem i kilkoma polnymi głazami. Podobno na kamieniach tych odkryto ślady dymu, ciała nieszczęśnic spłonęły, a dusze poszły do nieba, gdzie podziały się duchy ich zabójców, możemy się tylko domyślać…
Stos
(sonet o spaleniu 11 zielarek z Gorzuchowa)
Jedenaście stosów stanęło tu rzędem,
na granicy dobra trzech starych wariatów.
Historia uznała, że było to błędem.
Krzyż tam postawiono i wazonik kwiatów…
Boże, który roki sprawujesz na niebie,
cóż Ciebie obeszły te biedne istoty?
One, na torturach zaparły i siebie!
Nawet matka córki; i życia ochoty…
Trzynaście lat miało spalone tu dziecko,
przez braci Szeliskich skazane na mękę.
Na wszystko patrzyło i Gniezno i Kłecko…
ale im Kiszkowo podało swą rękę…
W osiemnastym wieku, czy to dawno temu?
= + =
Boże! Ciebie pytam! Jak mogłeś; i czemu!?
2.08.2015 r.
Szczepan Kropaczewski
Czarownice
W Roku Pańskim 1992, wybrałem się po raz pierwszy na pieszą pielgrzymkę na Jasną Górę. Mniej więcej w połowie trasy, w okolicach Kalisza, przechodziliśmy wtedy przez miejscowość Doruchów. Mnie się wtedy wydawało, ze jest to miasteczko wielkości Czerniejewa, ale okazuje się, że jest to wieś, stolica gminy i… miejsce spalenia ostatniej „czarownicy” w Europie! Otóż przedmiotem mojego materiału, jest pokrewny temat tragedii z nieodległego nam Gorzuchowa, ale o tym za chwilę.
Od czasu tamtej pielgrzymki, minęło już sporo czasu, ale pomimo tego, że potem byłem na takiej wyprawie jeszcze osiem razy, to ją zapamiętałem najlepiej. Może dlatego, ze była pierwsza, może dlatego, że spotkaliśmy tam zupełnie nie typowego księdza proboszcza, który wyszedł z kropidłem na trasę, aby nas powitać i poświęcić, a kiedy wprowadził nas do kościoła to powiedział, że tutaj właśnie spalono ostatnią czarownicę w Polsce. Dzisiaj wiem, że było to w roku 1776 (lub siódmym) i że spalono tam po torturach nie jedną, ale aż 14 kobiet oskarżonych o czary. Dzisiaj, o czarach na serio, to słyszy się rzadko, ale ja - będąc małym brzdącem - miałem okazję poznać taką jejmość, która z wielkim przekonaniem mówiła o swojej sąsiadce, że ta jest „ciotą”. Pamiętam też, jak bardzo bulwersowało to moją mamę, która owszem wierzyła w duchy, ale w żywe cioty, to już nie.
Wracajmy jednak na nieodległe nam podwórko. Wieś Gorzuchowo, leży bardzo blisko dobrze wszystkim znanego Kłecka i „szczyci” się tym, że tutaj właśnie, na podstawie „Dekretu sądu kiszkowskiego” w składzie: Jan Orbiński – wójt Kiszkowa, Walenty Królewski, Antoni Jaroszkiewicz i Jan Czosnakiewicz - „Assesorowie”, oraz Wojciech Rudziński - „PM Kiszkowski mp.”, w roku 1761 spalono na stosie jedenaście kobiet oskarżonych przez miejscowych dziedziców - braci Szeliskich. Najmłodsza z ofiar miała tylko trzynaście lat i pewnie nie bardzo wiedziała, o co wysokiemu sądowi idzie, ale wszystkie i bez wyjątku przyznały się po torturach do wszystkiego, a były to zbrodnie nie lada!
Cytuję: „Ponieważ przyrzeczone czarownice zapomniawszy bojaźni boskiej i przykazań jego artykułów wiary św. Katolickiej, a przywiązawszy się do czarta, którego się na chrzcie świętym wyrzekły i onego sobie do niegodziwych akcji i niecnót swoich, które czyniły, za pomocnika przybrawszy, wyrzekły się Pana Boga i Matki Najświętszej i Wszystkich Świętych Pańskich za poduszczeniem tego czarta przeklętego i mając z nim społeczeństwo na Łysej Górze, jako i po innych miejscach czarując i czary różnymi zabobonami czyniąc i odprawując, Najświętsze Sakramenta po kościołach kradły, na proszki paliły, po różnych chlewach i różnych miejscach nieuczciwych siekały, krew przenajświętszą raz na okup ludzkiego narodu przez Zbawiciela świata wylaną, drugi raz toczyły, różne inkantacje i czary z proszków kobylich łbów, żmijów, wężów i wilczej łapy, którą w Zakrzewie z zabitego wilka urżnęły, palonych na wyniszczenie ludzi i bydła czyniły i po różnych miejscach zakopywały i zakładały, komunikanty dwa w szkapiej głowie pod wschodami we dworze, drugie dwa pod progiem idąc od stołowej izby zakopały i inne niegodziwe akcje z obrazą majestatu Boskiego, szkodliwe ludzkiemu zdrowiu i dobytkom ich, bezbożnie czyniły i spełniły.
Za czyn sąd niniejszy wójtowski i kiszkowski, zwarzywszy przyrzeczone te kryminały i akcesa, stosując się do prawa w Saksonie wyrażonego, przystępując do świętej sprawiedliwości przerzeczone czarownice, tj. Petronelę Kusiewę i córkę jej Reginę, Maryjannę owczarkę i córkę jej Katarzynę, Reginę Szraminę, Małgorzatę Błacową, Zofię Szymkową, Katarzynę dziewkę, Piechową Banaszkę, starą Dorotę i dziewkę pańską, na śmierć ogniową wskazuje i aby były na stosie na granicy przez mistrzów spalone”
Tu następują imiona kata i jego pomocnika, oraz podpisy sądu.
Jak to się mogło wydarzyć, kiedy inicjatorzy tej zbrodni - trzej bracia Szeliscy, nie uzyskali satysfakcji w sądach Gniezna i Pobiedzisk, ale dostali ją w „sądzie” kiszkowskim i w majestacie prawa dokonali tej przerażającej zbrodni, posiłkując się świadectwem „pracowitego Macieja parobka”, „pracowitego Walentego”, Jmci Pana Jaranowskiego, „pracowitego Jana” oraz Pana Dudowicza, trudno dzisiaj zrozumieć. Z kontekstu sprawy wynika, że najbliższym i najwłaściwszym do rozpatrzenia tej sprawy, był Sąd Miejski w Kłecku, ale ten świadomie pominięto, jako przewidywalnie nie przychylny tej okrutnej farsie. Podobno przeciwnikiem akcji, był też współczesny temu kłecki ksiądz Komendarz, ale co z tego, gdy tuż pod jego nosem i w imię Boże, stało się jak wyżej.
Dzisiaj, mam przed sobą pismo sporządzone w Kiszkowie, datowane na wrzesień 2005, a skierowane do Watykańskiej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, o przyznanie miana błogosławionych, przedstawionym powyżej niewiastom. Jakie były losy tej inicjatywy, nic mi nie wiadomo, wiem natomiast, że na bazie tej strasznej tragedii powstał amatorski film zatytułowany „Kuś”, takim bowiem mianem opisywane jest dzisiaj miejsce upamiętnione krzyżem i kilkoma polnymi głazami. Podobno na kamieniach tych odkryto ślady dymu, ciała nieszczęśnic spłonęły, a dusze poszły do nieba, gdzie podziały się duchy ich zabójców, możemy się tylko domyślać…
Stos
(sonet o spaleniu 11 zielarek z Gorzuchowa)
Jedenaście stosów stanęło tu rzędem,
na granicy dobra trzech starych wariatów.
Historia uznała, że było to błędem.
Krzyż tam postawiono i wazonik kwiatów…
Boże, który roki sprawujesz na niebie,
cóż Ciebie obeszły te biedne istoty?
One, na torturach zaparły i siebie!
Nawet matka córki; i życia ochoty…
Trzynaście lat miało spalone tu dziecko,
przez braci Szeliskich skazane na mękę.
Na wszystko patrzyło i Gniezno i Kłecko…
ale im Kiszkowo podało swą rękę…
W osiemnastym wieku, czy to dawno temu?
= + =
Boże! Ciebie pytam! Jak mogłeś; i czemu!?
2.08.2015 r.
Szczepan Kropaczewski